O etykiecie herbacianej
Obyczaje i etykieta związana z herbatą to duży temat, na pewno będziemy nieraz o tym pisać. Wracam ostatnio często do mojego podręcznika herbacianego ze szkoły w Tajpej, „Współczesna sztuka herbaty” (Xiandai Chayi „現代茶藝”), autorstwa mojego nauczyciela, pana Cai Rongzhang 蔡榮章. Jest tam rozdział o stroju i praktycznych zasadach dotyczących zachowania podczas spotkania herbacianego. Nie mówię tu o zasadach ściśle grzecznościowych, związanych z kulturą chińską, takich jak np. podawanie czarki gościom obiema rękami, ale o sprawach czysto praktycznych, które możemy zastosować nie tylko podczas parzenia chińskiej herbaty. Są to rzeczy tak proste i logiczne, że wydawałoby się – nic bardziej oczywistego. Ale i o tych oczywistych sprawach często zapominamy, więc warto sobie przypomnieć od czasu do czasu.
Strój gospodarza, jego gesty, postawa mają wpływ na ogólne wrażenie, jakie goście wynoszą ze spotkania herbacianego, dlatego parząc herbatę powinniśmy zwracać uwagę na takie szczegóły. Wszystkie elementy powinny być ze sobą w harmonii i pomóc nam skupić się na herbacie. Dlatego strój powinien być prosty, w stonowanych kolorach, bez nadmiaru ozdób. Szerokie rękawy czy dużych rozmiarów biżuteria – naszyjniki, pierścionki, bransoletki czy zegarki – mogą zaczepiać o naczynia i w najgorszym przypadku przyczynić się do ich stłuczenia. Nie mówiąc o tym, że np. okazały pierścień na palcu gospodyni skupi na sobie uwagę gości, tak że niewiele jej zostanie dla samej herbaty… Duch herbaty jest duchem prostoty i umiaru (kłania się konfucjańska zasada „drogi środka” – zhong yong zhi dao 中庸之道), a także zbliżenia do natury (to bardzo taoistyczne z kolei). Długie włosy powinny być upięte, żeby nie przeszkadzały przy parzeniu, a makijaż delikatny. Unikamy szminki, zwłaszcza takiej w intensywnym kolorze – poza ogólnym wrażeniem niestosowności zostawia nieestetyczne ślady na czarce – malowanych kolorowym lakierem paznokci, nie mówiąc o tipsach. I bardzo ważne: nie używamy perfum, bo to zapach herbaty mamy podziwiać. A poza tym, oczywiście, wszystko powinno być czyste i porządne – strój, naczynia, włosy, ręce.
Gesty osoby parzącej herbatę powinny być spokojne i harmonijne. Zbyt gwałtowne ruchy stanowią niebezpieczeństwo dla naczyń, a poza tym wywołują u gości wrażenie niepokoju i napięcia. A przecież chodzi o stworzenie atmosfery spokoju i radosnego skupienia. Ręka, która w danym momencie pozostaje bezczynna, powinna spokojnie leżeć na stole. Niedobrze, jeśli gospodarz wymachuje nią w powietrzu, albo chowa pod stołem. Dla początkujących herbaciarzy opanowanie tego może wydawać się trudne, ale z czasem nabiera się wprawy i naturalności. Ćwicząc dobrze jest starać się wykonywać każdy gest powoli i świadomie. Z czasem wyrabia się własny „styl herbaciany”, w którym uważny obserwator może odkryć cechy charakteru danej osoby. I, jak pisze pan Cai Rongzhang, patrząc na gospodarza z radością i wdziękiem podającego herbatę, cieszymy się nią zanim jeszcze jej skosztujemy.
Oczywiście to są zasady, które wpojono mi w szkole i do których staram się stosować, ale wiele osób ich nie przestrzega (albo po prostu o nich nie wie), nawet w Chinach czy na Tajwanie. Pamiętam jedno spotkanie herbaciane w Tajpej, na którym herbatę podawała pewna mocno umalowana pani, obwieszona obficie nefrytową biżuterią… Z drugiej strony nie należy przesadzać – być może głośno wyrażone oburzenie, że np. ktoś nie wyłączył komórki bardziej zepsuje atmosferę spotkania niż ewentualne niedogodności, które ta komórka może spowodować. Jednym słowem, trzymajmy się „drogi środka”.
Tak, to prawda że nawet sami Chińczycy nie zawsze wiedzą o etykiecie. Ale wynika to też z tego że picie herbaty tak bardzo przeszło do ich codzienności, że stoliki herbaciane (czy jak nazywacie to chyba „łódką”? – przepraszam nie zdążyłam się jeszcze w pełni zaczytać w Waszej stronie) oraz zestawy do parzenia pojawiają się wszędzie – czy to w sklepie na boczku, czy to nawet umorusane w kurzu gdzieś w pakamerze na budowie, co wygląda nawet zabawnie i świadczy o tym że po prostu „herbata musi być!”, podobnie zresztą jak obiad w południe i drzemka poobiednia.
My traktujemy to bardzo serio jako „neofici”. Tymczasem gdy mój brat (większość rodziny przebywała w ostatnich latach w Chinach)wybrał się na świętą górę spotkać mistrza buddyjskiego,
ujrzał po prostu młodego chłopaka z papierosem i komórką
w ręku, co zupełnie nie przystawało to do jego
idealistycznego, „europejskiego” wyobrażenia. Ksiądz z papierosem? – u nas to nie uchodzi.
Ale świat się zmienia.
Mnie się wydaje, że Wschód i Zachód znużone są
swoimi dotychczasowymi kulturami, wymiana kulturalna jest coraz większa, obserwuję to wyraźnie. Być może stanie się tak, że to my neofici
zaczniemy dbać o zachowanie tradycji Dalekiego Wschodu, a neofici-Azjaci zaczną dbać o naszą?
Naprawdę obserwuję to wyraźnie i wygląda to prawdopodobnie. Myślę że jest to świetny pomysł na pokój i ład na świecie, jest to przejaw pozytywnej globalizacji. I super że jest taka strona jak Wasza! Myślę że to też jest cegiełka
do pokoju na świecie, i droga do osiągnięcia osobistego pokoju wewnętrznego, dla każdego. Tak trzymać!!!!
Dziękuję za super ciekawy komentarz!
Rzeczywiście, jest coś w tym, o czym piszesz: że być może to Zachód będzie podtrzymywał tradycje Dalekiego Wschodu, a Wschód – nasze. To oczywiście uproszczone stwierdzenie, ale zjawisko takiej „wymiany” istnieje i Chińczycy też je dostrzegają. Przypomina mi się pewien artykuł, który czytałam podczas studiów na Tajwanie, w którym autor je opisywał, za przykład podając wiele wydań „Sztuki wojny” Sun Zi czy Daodejingu obecnych w księgarniach na Zachodzie. Zadawał pytanie, czy wkrótce ludzie z Zachodu nie będą bieglej znali kanonu chińskiej filozofii i literatury niż sami Chińczycy. Konkluzja jednak była taka, że Chińczycy, nawet nie studiując swojej filozofii czy literatury przyswajają je, ponieważ ich elementy obecne są w kulturze i życiu codziennym. I tu wracamy do naszych naczyń herbacianych, brudnych i obtłuczonych, gdzieś w pakamerze na budowie. Osobiście bardzo lubię tę herbacianą codzienność. Z jednej strony cieszy mnie więc, że Chińczycy powracają do swoich herbacianych tradycji i coraz większą wagę przywiązują do urody naczyń, estetyki parzenia, a jednocześnie nie chciałabym, żeby herbata stała się wyłącznie rozrywką dla elit. Ta wielopoziomowość kultury herbaty wydaje mi się bardzo cenna. Poza tym herbata jest zrozumiała dla wszystkich i nie trzeba być Chińczykiem ani sinologiem, żeby się nią cieszyć – wystarczy nieco uwagi i wrażliwości. Właśnie ich wyrabianiu służy „etykieta herbaciana”, o której piszę, więc nie jest to tylko sztuka dla sztuki. Ale tylko od nas zależy, w jakim stopniu chcemy z niej skorzystać. Cóż, zobaczymy jak się będzie u nas rozwijała chińska tradycja herbaciana:)
Pozdrawiam!