Dzbanek „morze herbaty”
Ze zdziwieniem zauważyłam, że do tej pory nie opisywałam dzbanka zwanego „morzem herbaty”. Czas się poprawić, bo to przecież nasz imiennik, można powiedzieć:)
Jedna z jego nazw to właśnie cha hai 茶海, czyli „morze herbaty”. Takiej nazwy zwykle używano w Fujianie, a na Tajwanie uchodziła ona za bardziej „ludową”, mało wyrafinowaną. Tam z kolei dzbanek nazywał się przeważnie cha zhong 茶盅, a zhong znaczy dzbanek / czarka / kubek itp. Od niektórych chińskich herbaciarzy słyszałam też nazwę gong bei 公杯, czyli „wspólna czarka”. A my lubimy o nim mówić „morze herbaty” lub po prostu „dzbanek”.
„Morze” może mieć różne kształty: czasem wygląda jak dzbanuszek do śmietanki, z uszkiem, a czasem jest czymś w rodzaju kubka z dziobkiem, tylko bez uszka (tak jak ten czarny z prawej strony na zdjęciu, mój ulubiony). Trzyma się go wtedy za zgrabnie wywiniętą krawędź, podobnie jak gaiwan. Magda ma jeszcze inny, kamionkowy, brzuchaty, z wieczkiem i umieszczonym pod nim zdejmowanym, metalowym sitkiem, zatrzymującym okruchy liści. Bardzo podobny do czajniczka, od którego różni go głównie brak uszka.
Dzbanek jest naczyniem bardzo mile widzianym podczas przyrządzania gongfu cha, chociaż nieobowiązkowym. Nie wymienia się go wśród tradycyjnych „czterech skarbów” do parzenia herbaty (są to: czajnik, czarki, czajnik do gotowania wody i piecyk). Ale jest bardzo przydatny, a to dlatego, że parzenie gongfu cha trwa krótko, a napar naciąga bardzo szybko – przedłużenie lub skrócenie parzenia o kilkanaście czy nawet kilka sekund może bardzo zmienić smak napoju. W związku z tym, gdybyśmy nalewali herbatę z czajniczka wprost do czarek, w pierwszej byłaby ona najsłabsza, a w ostatniej – najmocniejsza. Aby temu zapobiec, możemy cały napar przelać najpierw do dzbanka, a dopiero z niego do czarek. W ten sposób w każdej z nich będzie jednakowo mocny. „Morze” ma jeszcze jedną funkcję: zatrzymuje wylewane wraz z naparem z czajnika okruchy liści (zwłaszcza jeżeli ma siteczko, jak dzbanek Magdy). Dzięki temu zapobiega wlewaniu ich do czarek gości, co uchodzi za nieeleganckie.
Kiedy nie mamy dzbanka, problem różnej mocy herbaty w poszczególnych czarkach możemy rozwiązać ustawiając czarki na chapanie (najlepiej w kręgu) i nalewając napar ciągłym strumieniem z czajniczka krążącego nad czarkami. Oczywiście sporo herbaty się przy tym rozlewa, więc chapan jest w takiej sytuacji obowiązkowy. Kiedy uczyłam się w Centrum Sztuki Herbaty im. Lu Yu w Tajpej nigdy tak nie robiliśmy – dzbanek był zawsze obecny, chlapania nie było. Wszystko musiało być elegancko. Ale cóż, różne są sposoby parzenia (nawet, jak widać, w obrębie samego gongfu cha) i każdy może wybrać taką opcję, która mu najbardziej odpowiada.
Dzbanki są zwykle kamionkowe i porcelanowe, a ostatnio Chińczycy lubują się w szklanych. Na zdjęciach z poprzednich wpisów widać wśród naczynek Chang Jing szklane „morze” o dość szczególnym kształcie i długim dziobku. Muszę przyznać, że sama mam trochę oporów względem szklanych naczyń herbacianych, bo szkło nie jest tradycyjnym chińskim materiałem, z którego się je wytwarza. Ale zgodzę się z wieloma herbaciarzami, że ma jedną, bardzo ważną zaletę – pozwala podziwiać kolor herbaty jeszcze zanim trafi ona do czarek.
[…] czyli „morza herbaty” (chin. cha hai 茶海), używane w Gongfu Cha, służą jako etap pośredni między czajniczkiem (lub gaiwanem) a […]
Ja lubię szklane morza herbaty właśnie dla koloru naparu 🙂