Chapan

chapan bambusowy

Opisywałyśmy już różne naczynia herbaciane, zwłaszcza te do gongfu cha – teraz kolej na chapan. Mało się do tej pory pojawiał, bo chapan nie jest w gongfu cha obowiązkowy – w Centrum Sztuki Herbaty Lu Yu na Tajwanie używaliśmy go rzadko, a jeśli już, to był dosyć osobliwego kształtu. No, ale co to jest chapan? W dosłownym tłumaczeniu: cha 茶 – herbata, pan 盤 – talerz, ewentualnie taca, czyli „talerz herbaciany” albo „taca herbaciana”. Pierwsza nazwa może być trochę myląca, bo akurat talerzyk stawiany ZAMIAST chapana pod czajnikiem nazywa się chachuan – „łódką herbacianą”.

Chapan to natomiast coś więcej. Składa się z dwóch części: zbiornika na wodę i stojącego na nim talerza czy tacy z otworami. Naczynia stoją sobie na chapanie, a rozlana woda spływa przez otwory w tacy do zbiornika poniżej. Woda może się rozlewać przypadkiem albo celowo, kiedy na przykład decydujemy się podczas parzenia polać czajnik wrzątkiem dla utrzymania wysokiej temperatury. Jeśli uprawiamy taką „chlapaną” wersję gongfu cha, chapan jest właściwie niezbędny. Jeśli natomiast parzymy na sposób bardziej elegancki, bez wylewania wody na naczynka (tak jak robiliśmy to w Centrum Lu Yu), chapan można zastąpić „łódką herbacianą”, a nadmiar wody wylewać do miski stojącej obok.
może być drewniany, często bambusowy i wtedy najczęściej jest prostokątny. Może też być ceramiczny (kamionkowy, porcelanowy) i wtedy zwykle jest okrągły, chociaż ostatnio widuję coraz więcej chapanów w bardziej fantazyjnych kształtach, np. wachlarza. Bywają też metalowe, ale tych już nie lubimy, a zdarzało mi się też spotykać kamienne. Chapany są czasem niewielkie, tak że mieści się na nich tylko kilka małych naczynek, a czasami rozrastają się prawie do rozmiarów stołu. Zdarza się, że takie większe egzemplarze są  „skanalizowane” – mają odprowadzenie wody, niekiedy do kubełka schowanego dyskretnie pod stołem.

chapan kamionkowy

Ostatnio jestem coraz większą fanką chapanów. Są bardzo dekoracyjne, porządkują przestrzeń herbacianą, no i są praktyczne, a niezbyt wielkie egzemplarze można przenosić z wszystkimi naczyniami jak tacę. Nie mamy dla nich na razie polskiej nazwy (w przeciwieństwie do naszych ukochanych niucharów), ale mamy pewną propozycję, zobaczymy czy się przyjmie. Czesi nazywają je „morzem herbaty”, ale dla nas morze to co innego – dzbanek, do którego przelewamy herbatę z czajniczka, zanim trafi do czarek. Wpadłyśmy na pomysł, żeby chapan nazwać „wyspą herbacianą”. Co Wy na to, Herbaciarze?

14 komentarzy »

  1. Suiseki |

    Ja również bardzo lubię mój chapan. Wyciągam go i zaraz zwykłe parzenie staje się czymś więcej, nawet jeśli robię herbatę tylko dla siebie. Lubię ten widok naczyń ustawionych na nim, jeszcze pustych, oczekujących na wodę. Taca sprawia, że na stole pojawia się porządek. Wszystko jest przygotowane, odpowiednia porcja herbaty, odpowiednie czarki i imbryk. Jest już tylko oczekiwanie aż woda osiągnie odpowiednią temperaturę. „Wyspa herbaciana” jak najbardziej może być. Mi się kojarzy również z domem na palach albo ze statkiem. Niczym Cutty Sark wiezie cenny ładunek.

  2. Anna Włodarczyk |

    O tak, nic dodać, nic ująć! Tymczasem pozdrawiam z gorącego Szanghaju. Przejeżdżałam dzisiaj nieznaną mi ulicą, wzdłuż której jeden obok drugiego byly sklepy herbaciane. Mam wielką nadzieję, że uda mi się je odwiedzić mimo nawału pracy…

  3. Marta |

    A moze „chlapan”? Bo się na niego chlapie?
    A z chapanem sie kojarzy dźwiękowo…

  4. Anna Włodarczyk |

    Rzeczywiście, niezły pomysł! Ja chyba jednak zostanę przy „chapanie” lub „wyspie”, ale „chlapan” też ma swój urok:)

  5. Ahmed |

    Oj, chlapan mi się podoba baaardzo 🙂 Ale że z Czech w końcu jestem to zostaje u nazwy „morze”…
    Ostatnio też lubię go używać – kupiłem sobie takie wyrafinowane wysokie, jest „morzem” i jednoczesznie skrzyneczką do przechowywania 😉
    Dzięki wielkie za kolejny ciekawy tekst i życzę duż czajechętnych „pijaków” na Święcie!!
    Ahmed

  6. Anna Włodarczyk |

    O, chlapan rządzi jak widać:) Ale „morze” i „wyspa” też trzymają się mocno. Ahmedzie, skoro chapan nazywasz z czeskiego „morzem”, to jak nazywasz dzbanek, który dla nas jest „morzem herbaty”? Ciekawa jestem.

  7. Konrad |

    Bardzo bym chciał kupić ładny chapan. Drewniany i niezbyt mały. Ale gdzie?! Kiedyś widziałem u Was w sklepie taki, ale sklepu już nie ma… I co mam począć? Pozdrawiam! 🙂

  8. Konrad |

    Sam musiałem sobie odpowiedzieć… i to zrobiłem 😉 Mam już swój chapan, przyleciał do mnie z Chin. Jest wspaniały, taki jaki chciałem, podobny do tego ze zdjęcia. Chlapię sobie teraz na potęgę! 🙂

  9. Anna Włodarczyk |

    O, widocznie przeoczyłam Twoje pytanie, przepraszam! W każdym razie dobrze, że chapan jest i służy. Ten ze zdjęcia powyżej, ładny i prosty, niestety po pewnym czasie pobytu w Polsce zaczął przeciekać. Tak to bywa z przyborami bambusowymi – w Chinach pewnie służyłyby dłużej bezawaryjnie, ale polski suchy klimat im nie służy, rozsychają się i pękają. Na szczęście udało się go uszczelnić bezbarwnym silikonem.

  10. Konrad |

    Nic nie szkodzi 🙂 Jak zacznie przeciekać będę go ratował. Jak na razie sprawdza się świetnie, a że kupiłem sobie też nowy dzbanuszek (cha hai), z którego za nic w świecie nie da się nalać herbaty „bezchlapaniowo”, to jest po prostu nieoceniony 😉

  11. Agnieszka |

    „Wyspa” jest jedynie słuszna 🙂

  12. Anna Włodarczyk |

    No to postanowione: chapan = wyspa!

  13. miłośnik herbaty |

    Ponawiam pytanie przy bardzo starym wątku 🙂 orientujecie się gdzie można kupić chapan? znalazłem tylko jeden w internecie na polskich stronach. będę wdzięczny za odpowiedź! jestem początkującym herbaciarzem i z wypiekami będę studiował Waszą stronę!

  14. miłośnik herbaty |

    Jeśli uprawiamy „chlapaną” wersję gongfu cha, to proponuję mówić o chlapanie 🙂

Skomentuj:

(nie będzie publikowany)

  • Archiwum