Herbata w Ogrodzie, w gaiwanie i nie tylko
W ostatni majowy weekend powędrowałyśmy z herbatą do Ogrodów. W sobotę parzyłyśmy urodzinową herbatę Magdy w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie, na trawie, wśród kwitnących rododendronów. Nasz nowy nabytek, czerwona herbata z Yunnanu, parzona w porcelanowym gaiwanie, smakowała miodem i… pluszowym misiem. Rzeczywiście, prawdziwy z niej Puchatek – ani jednego rozwiniętego liścia, same młode pąki pokryte gęsto złotorudym puszkiem. A w niedzielę, w gościnnym Ogrodzie Botanicznym UW przy Łazienkach – Tie Guanyin w czajniczku tym razem, podczas trzech spotkań herbacianych, każde w gronie 6 osób. Po długiej zimie tak nam (i herbacie) dobrze w ogrodach, że tego lata zamierzamy parzyć w plenerze jak najczęściej.
Gaiwan
Skoro już padło słowo gaiwan, to warto o nim powiedzieć coś więcej, zwłaszcza że moim zdaniem do parzenia w plenerze nadaje się znakomicie. Pisałam już o co bardziej egzotycznych naczyniach herbacianych, maleńkich czajniczkach z Yixing i niucharach. Kolej na gaiwany. Gaiwan 蓋碗 to po chińsku „czarka z przykrywką”, a dokładnie gai – przykrywka, wan – czarka, miska. Gaiwany są najczęściej porcelanowe, rzadziej kamionkowe, zwykle o podobnej pojemności jak czajniczki do gongfu cha. Oprócz przykrywki mają czasami jeszcze jeden element – spodek o głębokim wgłębieniu, dopasowanym do kształtu wąskiej stopki czarki. Powszechnie wiadomo, że gaiwan podobnie jak kubek lub filiżanka służy do picia herbaty. Mało osób jednak wie, że w pewnych wariantach parzenia gongfu cha czajnik może być zastąpiony gaiwanem. Służy wtedy tylko do parzenia; herbatę przelewa się z niego do małych czarek i z nich pije. Takie parzenie ma wiele zalet – np. liście łatwo wsypać i usunąć, ale wbrew pozorom gaiwan to naczynie wymagające – umiejętne zaparzenie i nalanie z niego herbaty wymaga sporej wprawy. Dla wytrwałych nagrodą za zmagania ze spadającą przykrywką i poparzone palce jest umiejętność parzenia w sposób prosty i niewymuszony, a więc moim zdaniem bliski Duchowi Herbaty, bez nadmiaru naczyń i przyborów, szczególnie odpowiedni na spontaniczne spotkania herbaciane w ogrodzie. Przeważnie mówi się, że czajnik bardziej sprzyja herbacie, ale w pewnych okolicznościach Chińczycy częściej stosują gaiwany. Doskonale nadaje się do niektórych herbat zielonych i lżej fermentowanych turkusowych, które nie wymagają parzenia w bardzo wysokiej temperaturze. Ale możemy go używać praktycznie do wszystkich rodzajów herbat, jeśli w danej sytuacji zależy nam na prostocie parzenia. Marzą mi się warsztaty wyłącznie z gaiwanem i na pewno takie zrobimy. W każdym razie gorąco polecam czarkę z przykrywką, zwłaszcza na lato.
Hej,
To co piszesz o gai wan to święta prawda. Używam już długo tego naczynka a wciąż, przez moje wieczne zamyślenie, zdarza mi się poparzyć swe palce.
Gai wan jest świetny do delikatnych wulongów- używam go zarówno do Tie Guan Yin jak i do niektórych „zielonych” wulongów z Tajwanu.
Polecam każdemu kto zaczyna przygodę z gong fu- gai wan i zestaw czarek jest zwykle znacznie tańszy niż czajniczek z purpurowej glinki z Yixing.
Pozdrawiam herbacianie sącząc waszego Fushuoshan,
wuwu
Smacznego Fushoushana zatem:)
Gaiwan jest świetny szczególnie do herbat, które nie wymagają wysokiej temperatury wody, a więc – tak jak piszesz – do lekko fermentowanych turkusowych, ale także zielonych. Co prawda użyłam go ostatnio dwukrotnie do czerwonego Yunnana (Dian hong cha), ale na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że okoliczności były biwakowe, a herbata składała się właściwie z samych pąków, które również wymagają niższej temperatury.
Udanych parzeń w gaiwanie!
Ja akurat wcześniej napotkałem na informacje o parzeniu herbaty w gaiwanie. Dziwiłem się więc bardzo widząc opisy w sklepach internetowych informujące, że to naczynie również do picia. Później zostałem wyprowadzony z błędu. Mimo wszystko wolę jednak w swoim gaiwanie parzyć i potem rozlać do czarek.
Ja też wolę w gaiwanie parzyć, a potem przelewać herbatę do czarek, właściwie nigdy nie piję wprost z gaiwana. Ale to kwestia wyboru: „pić” herbatę czy ją „kosztować”. Jeśli tylko „pijemy”, sam gaiwan właściwie wystarczy. Ale jeśli chcemy „kosztować”, lepiej przelewać herbatę do czarek, a gaiwana używać w zastępstwie czajniczka. W niektórych rejonach Chin (głównie na północy), gdzie parzenie gongfu cha nie jest popularne, gaiwanów używa się właśnie do picia. W filmie Zhang Yimou „Zawieście czerwone latarnie” jest scena z piciem herbaty z gaiwana na spodeczku.
Ja też wolę parzyć herbatę w gaiwanie, a potem przelewać ją do czarek, właściwie nigdy nie piję wprost z gaiwana. Ale to kwestia wyboru: „pić” herbatę czy ją „kosztować”. Jeśli ją tylko „pijemy”, sam gaiwan właściwie wystarczy, ale jeśli chcemy „kosztować”, najlepiej przelewać ją do czarek, używając gaiwana w zastępstwie czajniczka. W niektórych rejonach Chin (głównie na północy), gdzie parzenie gongfu cha nie jest popularne, herbatę pije się właśnie wprost z gaiwana. W filmie Zhang Yimou „Zawieście czerwone latarnie” jest taka scena, w której bohater sączy herbatę z gaiwana stojącego na spodeczku. Piękny film zresztą, polecam.