Oprawa spotkania herbacianego

Zawsze powtarzam (pewnie nieraz do znudzenia), że jedną z moich ulubionych cech chińskiej kultury herbaty jest jej wielopoziomowość: możemy pić herbatę z kubka, lub nawet specjalnego „słoika”, nie przejmując się otoczeniem i warunkami, albo – jeśli chcemy – kosztować ją w pięknych naczyniach, tworząc wyrafinowaną oprawę spotkania herbacianego i podnosząc picie herbaty do rangi sztuki.
O tej oprawie spotkania przy herbacie warto powiedzieć coś więcej. Pisałam już kiedyś o etykiecie herbacianej, a ściślej rzecz biorąc o praktycznych zasadach pomagających kosztować herbatę z uwagą, na jaką zasługuje. Tym razem chcę się skupić na doborze naczyń, ich ustawieniu i innych elementach, które sprzyjają stworzeniu wyjątkowej atmosfery spotkania.
Naczynia do gongfu cha wybieramy oczywiście odpowiednio do herbaty, która ma być w nich parzona, o czym już zdarzało mi się pisać. Powinniśmy też wziąć pod uwagę liczbę uczestników i proporcje wielkości poszczególnych naczyń względem siebie. Najłatwiej oczywiście, jeśli mamy do dyspozycji ich komplet – wtedy na ogół nie musimy się martwić, czy np. cały napar z czajniczka zmieści się do naszego „morza herbaty”. Czasem jednak zdarza się dobierać naczynia indywidualnie i wtedy musimy zwrócić szczególną uwagę na ich rozmiary i proporcje. Nie tylko zresztą na to, bo także oczywiście na ich walory estetyczne, czyli, krótko mówiąc, czy naczynia pasują do siebie nawzajem. Rzecz to naturalnie względna, o czym może świadczyć moja wymiana korespondencji ze specjalistami od herbaty z Chin i z Tajwanu na temat zdjęć z pewnego spotkania herbacianego. Pan z Chin skrytykował mnie trochę, że do kamionkowego czajniczka użyłam białych, porcelanowych czarek, ale mój nauczyciel z Tajwanu, poproszony o komentarz, nie miał co do tego żadnych obiekcji. Kierujmy się zatem własnym wyczuciem, ale wysłuchajmy też opinii innych osób, bo mogą zwrócić naszą uwagę na szczegóły, które nam umknęły. Dobrze jest pamiętać o prostocie i zasadzie, że w sztuce herbaty „mniej znaczy więcej”. W centrum spotkania ma być herbata i to na niej ma skupiać się nasza uwaga, a naczynia i otoczenie powinny temu służyć. Dlatego między innymi lubię parzyć herbatę w naczyniach o prostych kształtach, a te bardzo ozdobne wolę podziwiać na półce lub w muzealnej gablocie.
W japońskiej sztuce herbaty jest zwyczaj, praktykowany też przez bardziej wyrafinowanych herbaciarzy chińskich, że po skosztowaniu herbaty goście mogą obejrzeć naczynia i zadać gospodarzowi pytania na ich temat. Bardzo go lubię, bo dzięki temu można nie tylko wysłuchać nieraz bardzo ciekawych historii naczyń, ale też wyrobić w sobie uważność na ich piękno i docenić kunszt rzemieślnika, który je wykonał.
Kiedy już mamy wybrane naczynia, powinniśmy pomyśleć o ich ustawieniu. Warto je świadomie przemyśleć, bo będzie miało wpływ na naszą wygodę i estetykę spotkania. W chińskiej sztuce herbaty zasady ustawienia naczyń nie są tak ściśle określone, jak w japońskiej, więc panuje w tym względzie duża dowolność. Pozornie stwarza to większą łatwość, a w rzeczywistości może stanowić spore wyzwanie dla ambitnego herbaciarza. Bo jak ustawić naczynia tak, żeby było i pięknie, i wygodnie, a może jeszcze oryginalnie? Jedno jest pewne: jeśli w centrum spotkania ma być herbata, to i naczynie, w którym jest parzona. Dlatego czajnik lub gaiwan, jeśli to jego akurat używamy, zawsze stoi na środku, przed gospodarzem. Uszko ma zwrócone w prawo, jeśli gospodarz jest praworęczny, lub odwrotnie, gdy posługuje się on lewą ręką. Uszko wędruje na drugą stronę tylko w ostatniej fazie spotkania, kiedy gospodarz ujmuje czajnik jedną ręką, jednocześnie drugą wygarniając z niego fusy za pomocą specjalnego narządka. Wtedy – wyjątkowo – trzyma czajnik za ucho swoją mniej sprawna ręką.
Pozostałe naczynka otaczają czajnik, podkreślając jego centralną pozycję. Dlatego np. zawsze stawiam dzbanek zwrócony dziobkiem w jego kierunku, za to lotos herbaciany umieszczam przodem, czyli dziobkiem, w kierunku gości. Każde naczynie powinno mieć zapewnioną przestrzeń odpowiednią do swojej wielkości i kształtu. Muszą być ustawione tak, żeby parzenie przebiegało bez przeszkód, czyli aby na przykład gospodarz nalewając herbatę do czarek nie potrącał o inne, stojące zbyt blisko utensylia. Jednocześnie odległości nie mogą być zbyt duże, bo może się zdarzyć, że np. trudno będzie nalać herbatę do czarek stojących za daleko od gospodarza.
Podczas naszych ostatnich warsztatów jeden z uczestników zapytał, gdy przyszła jego kolej parzenia, czy może zmienić ustawienie czarek. Zaproponował ustawić je w lekki półokrąg, zamiast zwyczajowej prostej linii. Bardzo mi się to spodobało, bo czarki podkreśliły w ten sposób centralne położenie czajnika, a jednocześnie zwróciły się „frontem” do gości, akcentując krąg, który tworzyli.
Wszystko to może wydawać się oczywiste, ale z własnego doświadczenia wiem, że podczas parzenia musimy pamiętać o tak wielu sprawach, że wiele szczegółów umyka naszej uwadze. Dlatego zwykle „przymierzam” się do naczyń po ich ustawieniu, zanim goście zasiądą przy stole, sięgając po każde z nich tak, jak robię to podczas spotkania. Z czasem wyrabia się wyczucie jak i gdzie wszystko powinno być ustawione, ale przymiarki są dobre w każdej sytuacji, a zwłaszcza kiedy parzymy w nowym dla nas miejscu lub w nieznanych nam naczyniach.
Poza doborem i ustawieniem naczyń mamy też inne możliwości tworzenia otoczenia przyjaznego herbacie. Możemy pokusić się o dobór pasujących do okoliczności i parzonej herbaty kwiatów, muzyki czy zawieszenie obrazu na ścianie. Nawet pamiętając o zasadzie, że te wszystkie elementy powinny być stonowane, aby nie przysłaniały sobą herbaty (uwaga na przykład na mocno pachnące kwiaty!), mamy praktycznie nieograniczoną liczbę możliwości. Ja akurat najczęściej wybieram muzykę orientalną, ale oczywiście nie ma takiego obowiązku. Pewnego razu, kiedy w małym gronie kosztowaliśmy trzech chińskich herbat czerwonych, w wazonie obok stały trzy peonie w delikatnych kolorach, a spotkaniu towarzyszyła muzyka Loreeny McKennitt. Według mnie harmonia była idealna.
Zdjęcia ilustrujące dzisiejszy wpis zrobiłam podczas wiosennego spotkania herbacianego w Tajpej w 2001 roku (ależ ten czas leci!). Dlatego wybaczcie ich jakość – była to właściwie jeszcze epoka sprzed fotografii cyfrowej, a skany klisz zrobiłam dużo później. Podczas tego spotkania herbatę parzyło 6 osób, z których każda przygotowywała swoje stanowisko zgodnie z własną wrażliwością i inwencją, starając się zharmonizować je z porą roku, okolicznościami i parzoną przez siebie herbatą. W efekcie, jak widać, każde z nich miało zupełnie inny charakter. Warto się nimi poinspirować.
Jedną z inspiracji dzisiejszego wpisu był dla mnie krótki film „Herbata – złoty skarb Tajwanu”, który otrzymałam dzięki uprzejmości dyrektora Wydziału Informacji Biura Gospodarczego i Kulturalnego Tajpej. Film ten zaprezentujemy podczas pokazu herbacianego w księgarni-kawiarni Tarabuk 20 sierpnia. Uwaga: nie podczas najbliższego spotkania w Tarabuku, które odbędzie się 9 lipca, ale na kolejnym, sierpniowym, o którym jeszcze poinformujemy na blogu. Zatem zapraszamy na premierę!

7 komentarzy »

  1. Paweł Osiecki |

    Aniu, zdjęcia się przepiękne i aż zazdrość się pojawia, że się nie miało okazji zobaczyć tego na żywo. Co do treści wpisu. Bardzo fajny, interesujący, ciekawy wpis, do tego pomocny i pouczający;) Ale mam pytanie. Wszystkie te zdjęcia przedstawiają rozłożenie naczyń na ziemi. Czyli obowiązkowe jest również siedzenie na niej. W jakiej pozycji siedzieć? W klasycznej pozycji jakby, że klękamy i siadamy sobie na łydkach/piętach, przy czym stopę kładziemy płasko na ziemi? Powiedzmy, że jest tak jak mówię. Co w takiej sytuacji mam zrobić ja, jeśli mam chory kręgosłup i dłuższe siedzenie w takiej pozycji przynosi mi ból? I ile mniej więcej trwają takie spotkania? Pozdrawiam i dziękuje za wpis;)

  2. Anna Włodarczyk |

    Pawle, dziękuję za dobre pytanie, zdjęcia rzeczywiście wymagają komentarza. Otóż spotkanie, na którym zostały zrobione, było dość szczególne – organizatorzy skorzystali z udostępnionej im nowiutkiej, jeszcze nie zagospodarowanej powierzchni biurowej, gdzie właśnie wprowadzała się pewna firma architektoniczna. Pomieszczenie było duże, z piękną drewnianą podłogą, bardzo oszczędnie urządzone meblami w tradycyjnym chińskim stylu. Właśnie dlatego wszystkie „stanowiska” były urządzone na podłodze, a uczestnicy siedzieli na ziemi. Zwykle (przynajmniej w naszych czasach) chińskie spotkania herbaciane odbywają się przy stole, a tylko w wyjątkowych wypadkach (jak ten), lub kiedy mają miejsce w plenerze, uczestnicy siedzą i parzą herbatę bezpośrednio na ziemi. Mam nadzieję, że to dobra dla Ciebie wiadomość:) A wracając do Twojego pytania, rzeczywiście, większość osób siedziała tak jak piszesz, na piętach, ale ci, którym trudno było utrzymać taką pozycję przez dłuższy czas mogli usiąść inaczej, tak, jak było im wygodniej. Jedna sesja, czyli posiedzenie przy parzeniu jednej herbaty, trwało ok. 40 minut; odbyły się dwie sesje, więc zaproszeni goście mogli wziąć udział w dwóch, kosztując dwóch wybranych przez siebie herbat w dwóch aranżacjach. Pomiędzy sesjami była ok. 15-minutowa przerwa, podczas której można było obejrzeć wszystkie stanowiska i zrobić zdjęcia, z czego jak widać skorzystałam.

  3. A. Zhao |

    Calkiem madry marketing z tym biurem architektonicznym i mozliwoscia aranzowania wlasnego otoczenia do parzenia herbaty =D . Zdjecia sa super, a aranzacje zapieraja dech w piersiach. Sztuka duzo lepsza niz cala ta sztuka nowoczesna, ktora jest taka modna w tej chwili. Pierwsze moje skojarzenie do pierwszego zdjecia bylo „po prostu morze herbaty” =)

  4. matiwan |

    Aniu zdjęcia są świetnej jakości i posiadają swój klimat. Pierwsze, drugie i trzecie podobają mi się najbardziej jeśli chodzi o oprawę ceremonii, naprawdę przepięknie to wygląda (podłoga widoczna na drugim zdjęciu niesamowicie piękna)…
    Tekst jak zawsze świetny i pouczający (ileż dzięki temu blogowi się nauczyłem!!).

    Co do pytania Pawła to uważam, że należy siedzieć tak aby było nam jak najwygodniej. Nie można męczyć się niewłaściwym umiejscowieniem podczas picia herbaty, bo wówczas cała ceremonia czy zwykłe popijanie herbaty traci sens.

    Czas leci Aniu to prawda… Dużo za szybko…

    Pozdrawiam Serdecznie i już czekam na kolejny ciekawy wpis 🙂

  5. Anna Włodarczyk |

    Matiwan: dziękuję:) Zgadzam się całkowicie w sprawie sposobu siedzenia. Nawet kiedy brałam udział w japońskich spotkaniach herbacianych, prowadzący z dużą wyrozumiałością odnosili się do ograniczeń niektórych uczestników w tym zakresie. A skoro w chińskiej sztuce herbaty staramy się trzymać zasady, żeby parzyć herbatę tak, żeby nam smakowała, to tym bardziej powinniśmy zadbać o wygodę przy jej kosztowaniu.

  6. Anna Włodarczyk |

    A.Zhao: cóż, sztuka nowoczesna (czy współczesna) to jednak coś innego niż sztuka herbaty. Nie musi być „piękna”, cokolwiek to dla nas znaczy i nie ma obowiązku się podobać. Natomiast w sztuce herbaty staramy się tworzyć piękno. „Morze herbaty” czyż nie? Albo Herbata na Morzu. Chociaż kiedy robiłam to zdjęcie, Morze Herbaty jeszcze mi się nawet nie śniło:)

  7. Maciek |

    Takie artykuły właśnie lubię oglądać.

Skomentuj:

(nie będzie publikowany)

  • Archiwum