Herbata jako sztuka

茶通六藝 可以 富琴思 曉棋妙 增書香 添畫韵 醒詩魂 解酒困 品花香

Herbata jest biegła w sześciu sztukach: inspiruje grę na cytrze, uczy biegłości w szachach, wzmaga zapach ksiąg, dodaje wdzięku obrazom, budzi ducha poezji, rozprasza zamroczenie winem, delektuje się wonią kwiatów.

 

Chińczycy mają powiedzenie „cha tong liu yi” 茶通六藝 – „herbata jest biegła w sześciu sztukach”. Chodzi o sześć niezbędnych elementów tradycyjnego wychowania konfucjańskiego: li 禮 – rytuał, yue 樂 – muzyka, she 射 – łucznictwo, yu 御 – powożenie, shu 書 – literatura i kaligrafia, shu 數 – matematyka. Przy okazji warto zauważyć, że starożytni Chińczycy na równi z rozwojem intelektualnym traktowali wychowanie fizyczne – w postaci łucznictwa i powożenia.

Sztuka herbaty nie była jedną z tych sześciu, ale, jak mówi zacytowane wyżej przysłowie, sprzyjała osiągnięciu biegłości w każdej z nich. Jednym słowem, wspomagała rozwój człowieka szlachetnego (junzi 君子) we wszystkich dziedzinach. Jak napisałam we wstępie do mojej pracy magisterskiej i powtarzam przy każdej okazji, herbata była traktowana w Chinach jako jedna z dziedzin kultury, podobnie jak np. kaligrafia, muzyka czy malarstwo, choć może nieco bardziej marginalnie niż niektóre z nich. A jako takiej nie można jej traktować osobno od pozostałych: podobnie jak w kulturze zachodniej literatura, malarstwo i sztuki plastyczne nie istnieją w oderwaniu od siebie, lecz nawzajem czerpią z siebie inspirację i wzajemnie się uzupełniają. Ze sztuką herbaty w Chinach było podobnie – malarze inspirowali się tematami herbacianymi, poeci opiewali zalety herbaty, filozofowie toczyli dysputy podczas spotkań herbacianych uważając, że picie herbaty podnosi kulturę dyskusji i wyostrza intelekt. Rytuał przyrządzania i picia herbaty mógł symbolicznie wyrażać wiele treści, łącznie z filozoficznymi czy religijnymi. Taka rola herbaty została bardzo naturalnie zaszczepiona w Japonii, między innymi dlatego, że herbata trafiła tam za pośrednictwem mnichów buddyjskich, którzy poza krzewieniem religii byli też ambasadorami kultury.

Jednak z przeniesieniem takiej roli herbaty na grunt europejski jest oczywiście problem, bo nasza kultura rozwijała się dotąd bez niej. Shakespeare ani Leonardo da Vinci nie pili herbaty, nie uprawiali jej, dajmy na to, benedyktyni, średniowieczni mnisi nie delektowali się nią snując dysputy teologiczne, a Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” zawarł jedynie pochwałę kawy i wypada nam tylko żałować, że nigdy nie miał okazji uczestniczyć w spotkaniu przy gongfu cha. Krótko mówiąc, sztuka herbaty nigdy dotąd nie miała okazji zakorzenić się w kulturze zachodniej. Dlatego docierając do nas z wielusetletnim opóźnieniem, wkracza do naszej kultury dosłownie i w przenośni – od kuchni. Traktowana początkowo jako smaczny napój o pewnych właściwościach zdrowotnych, ewentualnie składnik w sztuce kulinarnej, na naszych oczach staje się stopniowo czymś więcej. Picie herbaty powoli zaczyna być postrzegane jako styl życia – sposób na relaks, wyciszenie, budowanie relacji międzyludzkich. Jednak do jej istotnej roli w naszej kulturze droga jest jeszcze daleka, a mi się marzy, żeby kiedyś i u nas byli ludzie tacy jak Lu Yu 陸羽, Zhiji 智積, Jiaoran 皎然 czy Su Shi 蘇軾 (Su Dongpo 蘇東坡) – wybitni intelektualiści swojej epoki, nie wyobrażający sobie życia kulturalnego i duchowego bez herbaty. Pewne „jaskułki” już jednak widać – widzę, jak sztuką herbaty zaczynają się interesować artyści, jak choćby niedawno, kiedy zostałam zaproszona, żeby zaparzyć herbatę na spotkaniu osób związanych z teatrem.

Cóż, zobaczymy jak dalej potoczą się losy sztuki herbaty w Polsce i w ogóle na Zachodzie. W końcu i w Chinach minęły setki lat zanim rola herbaty wyewoluowała od  napoju i lekarstwa do elementu kultury wyższej. W czasach, kiedy narzekamy na zalew tanich i tandetnych produktów z Chin, tym bardziej warto zainteresować się tym, co jest esencją tradycyjnej kultury tego kraju, w dużej mierze zapomnianej przez samych Chińczyków.

A wracając do wzajemnego przenikania się sztuki herbaty z innymi dziedzinami kultury – moim zdaniem w naszym miejscu i czasie nie chodzi tylko o to, aby poznając herbatę jednocześnie zdobywać wiedzę z zakresu kultury chińskiej, z której ona się wywodzi. Herbaciarz w końcu nie musi być sinologiem. Istotniejsze wydaje mi się w ogóle uczestnictwo w kulturze, które powinno być udziałem każdego, kto chciałby się mienić „człowiekiem herbaty”. Rozszerzając nieco znaczenie przysłowia, skoro „herbata jest biegła w sześciu sztukach” – to nie tylko w muzyce czy literaturze chińskiej, ale i naszej. Rozwijanie wrażliwości, uważności, które jest rezultatem podążania ścieżką herbaty pomaga nam otworzyć się na sztukę także z naszego własnego kręgu kulturowego.

Dzisiejszy wpis miał nosić tytuł „Kilka myśli o kulturze herbaty”, ale zanim go zamieściłam, udało mi się przegadać temat z siostrą, która chociaż z życzliwym zainteresowaniem przygląda się mojej herbacianej pasji od samego początku, to sama jej nie podziela. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, okazało się, że pewne rzeczy, które wydają mi się oczywiste i klarownie wyjaśnione, dla innych osób nie muszą takie być. Odkryłam mianowicie, że wyrażenie „sztuka herbaty” nie oznacza dla mojej siostry tego samego co dla mnie i kojarzy się raczej podobnie jak „sztuka kulinarna”, czyli jakiś rodzaj biegłości, umiejętności w danej dziedzinie, a nie jak zjawisko stawiane w jednym szeregu z malarstwem, literaturą czy muzyką. Zasugerowała mi użycie wyrażenia „herbata jako sztuka”, które wychodzi poza utarty związek frazeologiczny i dzięki temu może lepiej przekazywać to, co mam na myśli.

No cóż, mam nadzieję, że wyraziłam się dzięki temu w miarę jasno:)

13 komentarzy »

  1. Paweł Osiecki |

    Ohhh. To by było nie? Być w Polsce takim odpowiednikiem Lu Yu…to by było coś. Cóż…trzeba dokończyć nepalską czarną, trochę pomarzyć i iść do szkoły…

    Wpis genialny, pobudzający do refleksji.

    Pozdrawiam

  2. Anna Włodarczyk |

    Polski Lu Yu poszukiwany! Choć obawiam się, że on był jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny:) Ale w sumie to jeszcze lepiej – czekamy na nową postać herbacianą, zupełnie inną, choć równie wyrazistą, no i naszą rodzimą.

  3. Paweł Osiecki |

    haha;) myślę że gdyby taki Lu Yu istniał w naszych czasach…byłby prawie nikim. Wiadomo, dla nas byłby mistrzem, wzorem, ideałem. Ale tylko dla nas, nas – poszukujących swego chado, jest niewielu. Ale…kiedyś gdy już może przejmiemy kulturę wschodu, a wschód przejmie kulturę zachodu…może taki Lu Yu się narodzi;) Pora dokończyć, zieloną chińską i iść spać. Rozpocząć dzień i go zakończyć z Morzem Herbaty…przepiękne;) Dobranoc;)

  4. King of Pain |

    Jak wyobrażacie sobie taką postać w polskiej kulturze? Mnie ciężko jest to sobie wyobrazić 😉

  5. matiwan |

    Aaach Aniu… Twój styl wypowiedzi jest rewelacyjny. Super się czyta wszelkie Twoje wpisy!
    Polski Lu Yu… Byłby super, ale dopóki mamy Morze Herbaty damy radę i bez niego 🙂

  6. Paweł Osiecki |

    Morze za x lat, a bardziej za xx lat Morze Herbaty przeistoczy się w uczelnie a’la Taipej;) A my będziemy wykładowcami..hahah;)

  7. A. Zhao |

    Haha, dobre! =)

  8. matiwan |

    Może nie tyle MY co dziewczyny 😉 . Zbyt daleko nam Pawle z wiedzą do tej jaką posiada Ania na tematy herbaciane 😉

  9. Paweł Osiecki |

    Dlatego xx lat;p może ze 40-50 jeszcze;p to u schyłku 60-70 lat (o ile herbata da nam tyle dożyć) może kimś już będziemy;p No eej! Herbata pobudza u mnie wyobraźnie;) An Ji Bai teraz;)

  10. Anna Włodarczyk |

    Za tyle lat na pewno będą w Polsce świetne szkoły herbaciane, a my, świetnie zakonserwowani herbatą babcie i dziadkowie, będziemy sobie umilać emeryturę posiedzeniami prze gongfu cha:)

  11. emjotde |

    Zabawię się w archeologa i dopiszę się po lata, a to dlatego, że właśnie czytam, sukcesywnie, od początku blog cały. Dziś mam coś do powiedzenia (ha!) to i powiem. Ale najpierw podziękuję za zgromadzoną tu i udostępnioną wiedzę. Czyta się przyjemnie i z pełnym poczuciem kompetencji. Brawo.

    A teraz do rzeczy: w podpisie pod zdjęciem jest mowa o szachach. Zdaje mi się, że pewnie chodziło o Go (Wikipedia mi podpowiada, że w języku chińskim będzie to 圍棋 – wéiqí). A Go jest już znane i u nas, i myślę, że nie trzeba uciekać się do tłumaczenia przez analogię. A w szachy to w Chinach pewnie nie grali — przynajmniej wtedy gdy podobne powiedzenia wymyślali. Mam rację?

  12. Anna Włodarczyk |

    @emjotde: dziękuję za uznanie i ciekawy komentarz – dał mi do myślenia:) W zacytowanym powiedzeniu, w jego oryginalnym brzmieniu, mowa jest dokładnie o 棋 qí, a tą nazwą Chińczycy określają różne gry planszowe, rozrywane pionami czy kamieniami, zarówno chińskie, jak i pochodzące z innych kręgów kulturowych. Żeby było wiadomo o jaką konkretnie grę chodzi, do znaku 棋 qí dodaje się różne przedrostki, na przykład 圍 wéi – „otaczać” w wymienionej nazwie 圍棋 wéiqí – go, czy 黑白 hēibái – „czarno-biały” w nazwie 黑白棋 hēibáiqí – warcaby. Oczywiście autor powiedzenia nie mógł mieć na myśli warcabów czy klasycznych szachów, ale może ono dotyczyć – oprócz 圍棋 wéiqí, czyli go – jeszcze conajmniej jednej gry z rodzaju qí, mianowicie 象棋 xiàngqí, czyli tzw. szachów chińskich, młodszych co prawda od go, ale mniej więcej równie starych co kultura herbaty. Dlatego po zastanowieniu pozostawię moje tłumaczenie powiedzenia w obecnym brzmieniu, bo zastąpienie słowa „szachy” przez „go” w moim odczuciu nadmiernie zawęziłoby jego znaczenie. Oczywiście w ten sposób jego znaczenie jest z kolei bardzo rozszerzone i polskiemu czytelnikowi może automatycznie nasuwać się skojarzenie z klasycznymi szachami…. cóż, to wieczna rozterka tłumacza. Pozostaje mi mieć nadzieję, że herbata uczy biegłości w różnych rodzajach gier planszowych, nie tylko chińskich:)

  13. emjotde |

    W takiej sytuacji pozostaje mi się tylko zgodzić i czytać dalej, kolejne wpisy. 🙂

Skomentuj:

(nie będzie publikowany)

  • Archiwum