Muzeum Herbaty w Pinglin

Napis nad wejściem: Muzeum Herbaty w Pinglin

Jechałam do Pinglin 坪林 w strugach ulewnego deszczu, wśród błyskawic. Pamiętam, że burza dopadła mnie też kiedyś w innym miejscu herbacianym, w Anxi 安溪, tym od Tie Guanyin 鐵觀音, ale nie sądzę, żeby było w tym jakieś szczególne „szczęście”, bo przecież herbata lubi rosnąć tam, gdzie opady są obfite. Autobus podmiejski pomykał autostradą zawieszoną gdzieś pomiędzy wierzchołkami stromych wzgórz pokrytych bujną zielenią podzwrotnikowych lasów, a głębokimi dolinami, w których strumienie w głębszych miejscach mają kolor bardzo turkusowy. Deszcz przestał padać na krótko akurat wtedy, kiedy wysiadłam z autobusu i ruszyłam w kierunku muzeum, ale ta przerwa nie trwała długo. Co prawda ulewa nie przeszkodziła mi w zwiedzaniu muzeum, ale uniemożliwiła dłuższe spacery po okolicy. A ponieważ szkoda byłoby odpuścić sobie zwiedzanie „herbacianej wioski Pinglin”, postanowiłam przy najbliższej okazji jeszcze tam wrócić, co na szczęście udało mi się zrealizować przed zakończeniem podróży po Tajwanie. Dlatego relacja z pól herbacianych w Pinglin będzie w osobnym wpisie.

drogowskaz do Muzeum nad mostem w Pinglin

Muzeum Herbaty w Pinglin (Pinglin Tea Museum, 坪林茶業博物館) działa od 12 stycznia 1997 roku i swego czasu było największą na świecie instytucją tego rodzaju, dopóki w 2002 roku firma Ten Fu, na Tajwanie funkcjonująca pod nazwą Ten Ren Tea 天仁茗茶, nie otworzyła własnego muzeum herbaty (Tenfu Tea Museum 天福茶博物館) w mieście Zhangzhou w prowincji Fujian.

przed wejściem do Muzeum

widok z dziedzińca na wejście do głównego budynku

Kiedy się już dotrze do Pinglin, nie jest trudno trafić do muzeum – prowadzą tam drogowskazy, a i samo muzeum jest doskonale widoczne znad brzegów rzeki Beishixi 北勢溪, gdzie mieści się przystanek autobusowy. Ale jeśli się nie wie, że taka instytucja istnieje i znajduje się w Pinglin, wcale nie jest tak łatwo. Muzeum nie ma własnej strony internetowej (!), a bliższe informacje – wyłącznie po chińsku – o adresie, trasie dojazdu, godzinach otwarcia itp. można znaleźć na stronie gminy Pinglin, ewentualnie na stronach tajwańskiego Ministerstwa Kultury czy w portalach turystycznych. Informacji po angielsku jest zaś o nim w internecie jak na lekarstwo i często nie są one aktualne. A to wielka szkoda, bo muzeum jest moim zdaniem dużą gratką dla zainteresowanych herbatą turystów odwiedzających Tajwan, niekoniecznie mówiących po chińsku. I to nie tylko dlatego, że ekspozycja jest ciekawa, ale także dlatego, że wszystkie plansze i podpisy pod eksponatami są przetłumaczone na angielski i japoński. Nie jest to, jak by się mogło wydawać, standard w azjatyckich muzeach, więc tym bardziej chwała za to organizatorom. Co prawda tłumaczenie angielskie (a podobno i japońskie) jest dalekie od perfekcji i dziwi nieco fakt, że skoro muzeum stać było na niemały wysiłek przetłumaczenia  wszystkich plansz i podpisów, a jest ich naprawdę dużo, to przed wydrukiem nie zleciło korekty żadnemu native speakerowi. Szkoda, bo trochę psuje to wizerunek muzeum, ale nie jest na tyle źle, żeby bardzo przeszkadzało to zwiedzać ekspozycję.

39 znaków cha 茶 - "herbata" w pierwszej sali Muzeum

A ta jest rzeczywiście warta uwagi. W pierwszej chwili muzeum nie wydaje się szczególnie rozległe, a to dlatego, że mieści się w kilku budynkach, rozłożonych na zboczu wzgórza i częściowo ukrytych wśród zieleni, a pokaźna część ekspozycji znajduje się pod ziemią. Przekraczając główną bramę wchodzimy na dziedziniec, nieco większy niż w przeciętnych domach południowych Chin. Po jego przeciwnej stronie znajduje się wejście do budynku, gdzie mieści się główna część muzeum. Tuż za progiem zwiedzających wita ogromna plansza z 39 znakami cha 茶 – herbata, każdy w innym stylu i wielka „kolumna” pochodzącej z prowincji Hunan prasowanej „Herbaty Tysiąca Liangów”Qian Liang Cha 千兩茶 (liang to jednostka wagi, a tysiąc liangów to około 37 kilogramów). Podobno jest to największy taki cylinder herbaty na świecie i mierzy około 150 cm wysokości.

współczesna obróbka herbaty - fragment ekspozycji

współczesne maszyny do obróbki herbaty

patelnia z paleniskiem do prażenia herbaty

maszyna do zwijania liści

Pierwsza część ekspozycji dotyczy, że tak powiem, natury herbaty: prezentuje między innymi różne odmiany krzewu, ze szczególnym uwzględnieniem tych uprawianych na Tajwanie, skład chemiczny liści, dawne i współczesne sposoby klasyfikacji herbat, regiony produkcji herbaty w Chinach i na Tajwanie, porównanie różnych gatunków herbat tajwańskich. W dalszej części oglądamy poszczególne etapy obróbki herbaty, najpierw porównanie sposobów jej przetwarzana w czasach dynastii Tang i Song, a następnie proces, jakiemu współcześnie poddaje się liście herbaciane. Między nimi zaś jest część poświęcona Lu Yu, „Księdze herbaty” i innym dziełom opisującym herbatę od czasów dynastii Tang do Qing.

herbaciane księgi - fragment ekspozycji

Duża część ekspozycji to plansze z opisami i zdjęciami, ale są także zmniejszone modele narzędzi i maszyn, autentyczne współczesne maszyny do obróbki herbaty oraz dwa ciekawe, autentycznie stare eksponaty: patelnia z paleniskiem do prażenia przerywającego fermentację i maszyna do zwijania liści, poruszana ręczną korbą. Część ekspozycji stanowią też naturalnej wielkości figury ludzi przetwarzających czy pijących herbatę w różnych okolicznościach. Rozumiem, że umieszczenie ich w muzeum miało być sposobem na uatrakcyjnienie ekspozycji, ale szczerze mówiąc nie przepadam za tego rodzaju figurami – zawsze wydają mi się wyjęte wprost z pawilonu strachów w wesołym miasteczku. Wśród licznych plansz i zdjęć siedzi więc sobie naturalnej wielkości plastikowy, jak mi się wydaje, Lu Yu (choć może i z wosku on…), ubrany w jedwabną szatę, który podparłszy ręką głowę, w skupieniu tworzy „Księgę herbaty”…

scena z herbaciarni

W podziemiu budynku mieści się część ekspozycji poświęcona kulturze herbaty. Prezentuje historię herbaty, zwyczaje z nią związane, herbaciarnie i sposoby parzenia. Bardzo ciekawy jest fragment poświęcony czajnikom, zwłaszcza sposobom ich pielęgnacji i ocenianiu jakości. Towarzyszy temu niewielka kolekcja czajników kamionkowych, głównie z czasów dynastii Qing. Dalej pokazane są współczesne naczynia do parzenia gongfu cha, w różnych wariantach.

naczynia herbaciane - fragment ekspozycji

Kończąc zwiedzać muzeum wchodzimy do ostatniej sali, gdzie prezentowane są wystawy czasowe. Kiedy odwiedziłam Pinglin wystawione były akurat prace – kaligrafie, pieczęcie, ceramika i obrazy – dwóch artystów: Xu Zhifanga 許志芳 oraz Li Chunxiana 李春賢.

widok z dziedzińca na sklep herbaciany

Zdecydowanie polecam zwiedzenie muzeum wszystkim herbaciarzom, którym zdarzy się odwiedzić Tajpej i mieć pół dnia, a lepiej cały dzień wolnego czasu. Dla mnie większość informacji prezentowanych na wystawie nie była nowością, choć i kilku nie znanych dla mnie rzeczy się dowiedziałam. Myślę, że ekspozycja w bardzo ciekawy i przystępny sposób porządkuje i przedstawia podstawową wiedzę o herbacie chińskiej i tajwańskiej. Dość sporo czasu trzeba jednak poświęcić na czytanie opisów i plansz, co może męczyć osoby, które wolą nowoczesne, interaktywne muzea, nastawione głównie na „doświadczanie”. Tego mi trochę w Muzeum w Pinglin zabrakło, chociaż jeden mały szczegół bardzo mnie ujął: tuż po wejściu do muzeum wyczuwa się piękną, słodką woń palonego wulonga, która towarzyszy nam przez całe zwiedzanie. Dopiero po chwili zorientowałam się skąd pochodziła. Otóż we wszystkich pomieszczeniach rozstawione są elektryczne, bambusowe kosze, w których odbywa się palenie herbaty. Świetny pomysł, bo zapach jest naprawdę piękny i jak sądzę nie do uzyskania w żaden inny sposób.

kosz do palenia herbaty

Z lewej strony dziedzińca muzeum znajduje się sklep z herbatą, a właściwie „centrum promocji”, w którym sprzedaje się przede wszystkim lokalnego Baozhong Wulonga 包種烏龍 i trochę ciekawej ceramiki herbacianej. Za nim ulokowane są kolejne budynki, mieszczące między innymi restaurację specjalizującą się w „herbacianych” potrawach i herbaciarnię, podobno z pięknym ogrodem i pawilonami, która niestety była zamknięta podczas mojej wizyty. A w najbliższym sąsiedztwie muzeum położony jest „park kamiennych rzeźb”, w którym niejeden kamienny czy odlany z brązu Lu Yu kosztuje herbatę w otoczeniu krzewów kamelii, choć bynajmniej nie Camellii sinensis. Nie wiedzieć czemu, większość tych rzeźb przedstawia Lu Yu w towarzystwie czajnika, choć wiadomo, że nie parzył on herbaty w czajniku, co łatwo sprawdzić zaglądając do „Księgi herbaty”. Park obfituje w różne przyjemne zakątki, ukryte w zieleni ławeczki i stoły, zapraszające, aby „usiąść i napić się herbaty”. Warto więc wybrać się do Muzeum Herbaty w Pinglin z własnym turystycznym sprzętem herbacianym, kupić Baozhong Wulonga w jednym z miejscowych sklepików i skosztować go w którymś z takich zakątków na zboczu wzgórza, z widokiem na pola herbaciane.

Kamienny Lu Yu pod drzewem chroni się przed deszczem, popijając herbatę zaparzoną nie wiadomo dlaczego w czajniku...

Ten już bardziej zgodnie z prawdą historyczną: bez czajnika, za to z czarką i "Księgą herbaty".

Dla zainteresowanych:

Muzeum Herbaty w Pinglin – Pinglin Tea Museum, 坪林茶業博物館

Adres: 新北市坪林區水聳淒坑19-1號 / No. 19-1, Shueichongchikeng, Shueide Village, Ping-Lin District, New Taipei City

Godziny otwarcia: wtorek – piątek 8:00 – 17:00, sobota – niedziela i święta 8:00 – 18:00

Wstęp wolny

Dojazd: Autobus 923 ze stacji metra Xindian (zielona linia) odjeżdża co godzinę, a w godzinach szczytu i dni świąteczne co pół godziny

12 komentarzy »

  1. Jakub |

    Wpis bardzo ciekawy.Na prawdę zachęcił mnie do pojechania w to miejsce…
    Mam jednak dwa pytania.
    1.W czym w takim razie parzył herbatę Lu Yu?Wydawało mi się ,że taka osobistość jak on bardzo docenia właściwości czjniczków z kamionki.
    2.Czy „Księgę Herbaty” można gdzieś w Polsce kupić ,lub przeczytać? Bardzo chciałbym zobaczyć tak ważny dokument herbaciany.
    Pozdrawiam ,parząc Senchę w kamionkowym czajniczku ,który rok temu kupiłem na „Morzu Herbaty”.:D

  2. Anna Włodarczyk |

    Jakubie, zadałeś te pytania w dobrym momencie, bo właśnie przygotowuję wpis o tym, jaką herbatę pił Lu Yu i jak ją parzył. Ukaże się jednak dopiero po wszystkich tajwańskich relacjach, a tych będzie jeszcze kilka, więc cierpliwości! Tymczasem, żeby zaspokoić Twoją ciekawość: herbata, którą pił Lu Yu była zupełnie inna od tej, jaką znamy dzisiaj. Liście herbaciane były po zbiorze podgrzewane, ugniatane na miazgę i prasowane w specjalnych formach. Takie „kostki” herbaciane przyrządzano najpierw podpiekając nad ogniem, potem rozdrabniając w moździerzu, aż w końcu tak przygotowany proszek wsypywano do wrzątku i gotowano. Lu Yu zatem parzył, a raczej gotował swoją herbatę w kociołku, po czym gotowy napój przelewał do czarek. Czajniki, jako naczynie herbaciane, rozwinęły się znacznie później, kiedy w czasach dynastii Ming upowszechniła się sypka herbata liściowa.
    Jeśli chodzi o „Księgę herbaty” Lu Yu, to o ile mi wiadomo jedyne dotychczas polskie tłumaczenie powstało jako praca licencjacka studenta sinologii UW, Łukasza Mądrzyńskiego. Nie zostało wydane, ale mam upoważnienie autora, żeby je udostępniać osobom zainteresowanym, więc jeśli napiszesz maila do Morza Herbaty, podeślę Ci pdf. Jest natomiast w sprzedaży i bibliotekach polskie wydanie „Księgi herbaty” autorstwa Okakury Kakuzo, ale to dwudziestowieczna książka o japońskiej kulturze herbaty, więc zupełnie co innego.

  3. Jakub |

    Dziękuję.Na pewno napiszę na maila:D W takim razie cierpliwie czekam na dalsze wpisy i zdjęcia.
    Pozdrawiam
    Jakub Niewiadomski

  4. Maciek Psych Smykowski |

    Jest też dostępna wersja beta, na licencji creative comonns na stronie: http://smok.org.pl/component/content/article/1-projekty/117-ksiega-herbaty.html
    Ale jeszcze poproszę o udostępnienie… klasycznej księgi herbaty — dla własnej wiedzy — Łukasza Mądrzyńskiego, jeśli to możliwe.

  5. MatIwan |

    Wpis arcyciekawy! I tego też powodu musiał dojrzeć i poczekać troszkę, aż w spokoju będę mógł go przeczytać, pomarzyć, a i pozazdrościć Tobie Aniu tak wspaniałych wypraw, doświadczeń i przeżyć!
    A o lekkim piórze zachęcającym do czytania nie wspominając 🙂 .

    Wpis zachęcający do odwiedzenia Tajpej… ale cóż z tego??…
    Wspaniale!!
    Dziękuję za taką ilość wspaniałych i wartościowych informacji!!

  6. Anna Włodarczyk |

    Dziękuję, Matiwanie! Zdaję sobie sprawę, że zachęcanie do zwiedzania muzeum na końcu świata może brzmieć abstrakcyjnie:) Mam jednak świadomość, że świat się szybko zmienia i staje coraz mniejszy, a podróże, które jeszcze nie tak dawno były dla nas nie do pomyślenia, są coraz częściej możliwe. Do Chin jeździ z roku na rok coraz więcej turystów z Polski, na Tajwan znacznie mniej, ale i to się zmienia. Może nie w najbliższej przyszłości, ale na przykład za parę lat ktoś, kto przeczytał ten wpis będzie w okolicy i wybierze się do Muzeum w Pinglin. A tym, którzy się nie wybiorą, może przyda się wiedza o tym, że takie muzeum jest i jak wygląda.

  7. MatIwan |

    Ależ oczywiście, że taka wiedza się przyda!! Sam starać się będę wybrać do jakiegoś Azjatyckiego kraju w najbliższych latach. Ale to właśnie w najbliższych latach 😉 .
    Całe szczęście coraz tańsze są takie „wycieczki”, dzięki czemu nie jesteśmy skazani tylko na Egipt 😉

  8. A. Zhao |

    Tego typu muzea powinny stać w centrum dużych miast azjatyckich, a nie jako jakaś tam atrakcja agroturystyczna =/ . Zachód powinien więcej się stykać z herbatą jako napojem bogatym w kulturę i cenionym przez klasę wyższą, a nie jakąś tam cieczą za 2 zł. Swoją drogą, czemu to nie będzie artykułu o jakiejś japońskiej plantacji herbat? ^^ Chętnie bym się dowiedział czegoś o japońskiej herbacie z frontowej korespondentki =) . Miło, że dalej czytasz blog, pomimo swoich innych zajęć. Przy okazji nie będzie problemu, jeśli zareklamuję własny blog z felietonami o Dalekim Wschodzie? http://www.gdziewschodzislonce.wordpress.com Zależy mi na czytelnikach, którym będę przedstawiał Azję jako ciekawe miejsce, trendy i nowoczesne, a nie jakiś opis w broszurce turystycznej.

  9. A. Zhao |

    LOL, w poprzednim poście miało być „miło, że dalej PROWADZISZ blog”. Literówka ^^’

  10. Jakub |

    Kiedy pojawią się nowe wpisy??? Już trzy miesiące nic się nie dzieje…:C

  11. Anna Włodarczyk |

    Jakubie, dzięki za motywowanie do pisania! Ciąg dalszy moich przygód tajwańskich właśnie się pisze i za chwilę ukaże. A w przyszłym tygodniu – coś o bardzo, bardzo wyjątkowej herbacie…

  12. Alicja |

    witaj 🙂 z przyjemnośćią czytam zapiski herbaciano-podróżne. Bardzo mnie zainteresowało tłumaczenie Księgi Herbaty Lu Yu. Czy też mogę poprosić o przesłamie tego tłumaczenia?

Skomentuj:

(nie będzie publikowany)

  • Archiwum