Opowieść o Morzu Herbaty
Dawno dawno temu, a kalendarzową miarą 3 lata, za górami za lasami, licznikiem samochodowym mierząc 60 km od Warszawy, na działkowym stole w Ponurzycy pojawiły się naczynka.
Malutki, zadziorny kamionkowy czajniczek z loczkiem i kilka skromnych czarek do towarzystwa. Ciemno obleczone, w środku bielone, podobne do siebie jak krople wody czekały na czerwonej ceracie na posłańca w postaci dzbanuszka z dzióbkiem. Gdy ten donosił im herbatę z kolejnych parzeń, przyjmowały ją z wdzięcznością, wszystko przekazując dalej. Ucząc swą postawą otwartości, uważności, cichej radości i skupienia. Wskazywały na zmieniający się kwiatowy aromat herbaty, subtelną gamę odcieni naparu i przemieniający się smak rozgrzanej słońcem łąki. Czajniczek zaś, jak na męskiego bohatera przystało, otaczał opieką rozwijające się w nim liście. Wszyscy skupieni byli na przemienianych herbaty, towarzysząc jej w piszącej się właśnie historii.
Tak poznałam ten sposób parzenia, zwany herbata pracochłonną. Tak poznałam ten naturalny porządek i spokój, tę głęboką radość ze wspólnego przeżywania piękna, bycia tylko tu i w tym, co się właśnie wydarza. Pokochałam to. Pokochałam w sposób tak dla mnie oczywisty, że chciałam tak pić herbatę, tak parzyć ją i dzielić się nią z innymi. Od tamtej pory prosiłam Anię, żebyśmy parzyły ją jak najczęściej. I parzyłyśmy. A ja zaczęłam prosić, żebym i mogła parzyć ją też. I w końcu Ania zgodziła się mnie uczyć. A jak się zgodziła, doszłyśmy do wniosku, że skoda, żeby uczyła tylko mnie. I zaplanowałyśmy kurs – Sześć Spotkań w gronie sześciu osób. W ten sposób poznaliśmy Sześć Wielkich Rodzajów Herbaty – zielone, białe, żółte, turkusowe, czerwone i czarne. Poznaliśmy historię każdej z nich, historię jej Rodzaju i historię herbaty w ogóle. Weszliśmy w świat wielu setek, nawet tysięcy lat, wielu religii i filozofii, wielu sztuk. Weszliśmy w przestrzeń starej mądrej chińskiej kultury, wraz z którą herbatą rozwija się od tysięcy lat i przeszliśmy drogę jej przemian. A potem idąc ścieżką każdej herbaty dopisywaliśmy ciąg dalszy jej historii, wysnuwając piękne opowieści z kolorów, aromatów i smaków.
Tak wypłynęliśmy wspólnie na Morze Herbaty. W sposób bardzo subtelny i głęboki Herbata połączyła nas ze sobą, otwierając przestrzeń, którą wypełniły wspólne doznania i radości. Dała nam tyle, ile potrafiliśmy jej poświęcić – uwagi, czasu, siebie.
Rok temu przy tym samym działkowym stole naczynka pojawiały się już w różnych rękach i Herbata towarzyszyła nam z różnych okazji. Parzyła, oczywiście, Ania, parzyłam ja, Olga i Justyna. Świętowaliśmy w ten sposób urodziny, imieniny i odwiedziny naszych gości. I w tej samej Ponurzycy poczułyśmy się z Anią gotowe ruszyć dalej. Szkliwiąc w szopce nasze miski, odkryłyśmy nazwę dla nas. Nazwę, która już istniała, bo Morze Herbaty to właśnie dzbanuszek, posłaniec, który niesie herbatę kolejnych parzeń, dbając o to, by wszyscy doświadczali tej samej mocy naparu, by doświadczenie było wspólne. Gdy polska nazwa już była, odnalazłyśmy chińską – Herbata Czystego Serca. Obie złożyłyśmy i powstała pieczęć. Ania wyrzeźbiła ją w kamieniu i taki właśnie zostawiamy teraz ślad.
„wraz z którą herbatą rozwija się od 5 tys. lat” korekta ;p
Bardzo ciekawy styl, czyta się czując mistycyzm 🙂