Jeszcze o Smoczej Studni
Znowu jestem w Hangzhou, kilka kilometrów od wzgórz herbacianych w Longjing i nie mogę się tam wybrać! Za to herbata Longjing jest wszędzie i przez dwa dni wypiłam jej już całe morze – ze szklanek, kubków ceramicznych i papierowych, czyli niekoniecznie tak, jak bym chciała, ale nie ma co narzekać.
Bliskość Longjing nastraja do pisania o Smoczej Studni. Jako że jest to jedna z dziesięciu najsłynniejszych herbat (a według niektórych nawet najwspanialsza z tych dziesięciu), krążą o niej różne legendy. Jedna z nich jest taka:
Dawno temu w Longjing, przy ruchliwym trakcie mieszkała uboga wdowa, która częstowała podróżnych herbatą z liści krzewów uprawianych we własnym ogrodzie. Pewnego zimowego dnia zatrzymał się u niej starszy człowiek. Widząc garnek na ogniu zapytał, co się w nim gotuje. „Jestem uboga, więc nie mam nic poza tą marną herbatą” – odpowiedziała kobieta. „Nie mów, że jesteś uboga” – zaprotestował podróżny. – „To, co masz na podwórzu, to prawdziwy skarb. Oddaj mi to, a dobrze zapłacę”. Kobieta była przekonana, że miał na myśli kamień o niezwykłym kształcie, jakimi ozdabia się chińskie ogrody. Dobili targu i zadowolony gość odjechał zapowiadając, że nazajutrz przyśle sługę po swój zakup. Tymczasem wdowa oczyściła kamień z fusów herbacianych, które tam wyrzucała i użyła ich jako nawozu do swojego ogrodu. Kiedy następnego dnia przyjechał posłaniec, okazało się, że nie miał czego zabierać – jego panu chodziło właśnie o fusy herbaciane, cenione jako nawóz. Tymczasem 18 krzewów herbaty z ogrodu wdowy wyrosło dzięki nim tak pięknie, ze dały początek nowemu gatunkowi herbaty – Longjing, czyli Smoczej Studni.
Piękna legenda, podobnie jak wspaniała herbata. Bardzo się cieszę, że znalazłem Wasz blog. Dziękuję za świetne opisy.
I ja dziękuję w imieniu Morza Herbaty! Zapraszamy na wspólną czarkę przy okazji.
Smak i aromat herbaty to dla mnie podstawa udanego dnia.
Obecnie delektuję sie ” Smocza Studnią”- dzieki Wam wiem jakie ma właściwości :)) Pozdrawiam
Właśnie wróciłam z wycieczki po Chinach, gdzie również miałam okazję zawitać na jedną z plantacji herbaty Longjing i oczywiście zakupiłam całe opakowanie ze zbioru marcowego – jak mnie zapewniali najlepszego. Była to najdroższa herbata w moim życiu – za słoiczek ok 200g zapłaciłam 30 Euro ale uważam że jest tego warta. Smak ma dla mnie aksamitny, świeży i trochę szpinakowy ale ponieważ mimo miłości do herbaty nie umiem rozróżniać tych niuansów i tak pięknie określać smaku jak dziewczyny z tego blogu i zacni miłośnicy komentujący wpisy to proszę o wyrozumiałość jeśli brzmi to prostacko. Napar jest czysty, liście pięknie się rozwijają i nic się nie kruszy i nie pływa potem w tej herbacie – testowałam również w chińskim „słoiku” w który natychmiast się zaopatrzyłam, i doznania estetyczne również były przyjemne. Podsumowując – Longjing (czy też Lung Ching – można spotkać tez taką pisownię)jest wspaniała i zbliżona do moich ukochanych japońskich odmian.
Jeśli chodzi opisywanie smaku herbaty, to przypomina mi się taka sytuacja: na Tajwanie uczestniczyłam kilkakrotnie (jako wolny słuchacz) w zajęciach niejakiej pani Xie Zhizhang, u której spotkania herbaciane były sztuką na najwyższym poziomie. Pewnego razu kosztowaliśmy jednego z tajwańskich wulongów, nie pamiętam już jakiego, i wymknęła mi się uwaga, że smakuje jak skórka polskiego chleba razowego na miodzie… Uczestnicy spotkania zaczęli się śmiać, a pani Xie uciszyła ich mówiąc, że żaden opis smaku nie jest niepoprawny, bo odczucia każdego z nas mogą się bardzo różnić. Przytoczyła potem przykład jej uczniów, którzy spierali się o to, która herbata pachnie pieczonym kurczakiem. Jeden z nich twierdził, że był to właśnie Twój ulubiony Longjing. A tak poza tym, rzeczywiście niektórzy opisywali mi jego smak jako „szpinakowy”. Tak więc opisując herbatę nie ma potrzeby się krępować:)
A wracając do Longjinga, faktycznie spotyka się czasem pisownię Lung Ching, a czasem i inne – tutaj staramy się w miarę konsekwentnie trzymać transkrypcji hanyu pinyin, ale oczywiście istnieją też inne. Marcowy Longjing, czyli zbierany przed świętem Qingming, powinien rzeczywiście być najlepszy. Znani mi herbaciarze chińscy twierdzą co prawda, że coraz trudniej jest trafić na prawdziwego Longjinga, ale chyba Tobie właśnie się to udało. Gratulacje i smacznego:)