„Herbata bambusowa”
Dzisiaj o prawdziwym rarytasie – herbacie, którą niedawno zobaczyłam po raz drugi w życiu i tym razem za okrągłą sumkę stałam się szczęśliwą właścicielką dwóch małych koszyczków, każdy z około 25 gramami tego specjału.
Już sama nazwa jest egzotyczna, nawet dla osób znających chiński: Sunjian Cha 笋尖茶. Sunjian to ni mniej ni więcej tylko kiełki bambusa – jadalna część tej rośliny, popularna w sztuce kulinarnej Azji. Czyli Sunjian Cha to dosłownie „herbata z kiełków bambusa”. Już kiedyś w Polsce nazwa „herbata bambusowa” obiła mi się o uszy, ale osoby, od których ją słyszałam, miały na myśli dostępne w europejskich sklepach herbacianych mieszanki pod nazwą „herbata bambusowa”, „bamboo shoot” itp., składające się z herbaty, suszonych fragmentów pędów bambusa i innych dodatków, ewentualnie herbatki (nie mające nic wspólnego z prawdziwą herbatą) z suszonych młodych listków bambusa. Tymczasem nic z tych rzeczy – Sunjian Cha to czysta Camellia sinensis, a nazwa nawiązuje do jej szczególnego wyglądu: pąków przypominających miniaturowe pędy bambusa.
Sunjian Cha nie sposób zakwalifikować do żadnego z „sześciu wielkich rodzajów”. Pochodzi z powiatu Menghai 勐海 w prowincji Yunnan i ma co niego wspólnego z Pu’erami świeżymi, ale jednak różni się od nich. To co w niej ciekawego i wyjątkowego, to że jest zbierana z dziko rosnących, wielusetletnich drzew herbacianych, jakie spotyka się jeszcze w górach Yunnanu. Moja pochodzi z drzewa sześćsetletniego, chociaż na opakowaniu napisane jest, że z tysiącletniego, ale Chińczycy lubią przesadzać – jak mi powiedział sprzedawca, Chińczyk zresztą. Drzewa te w ostatniej dekadzie lutego wypuszczają pąki, które po 2-3 dniach rozwijają się w liście. Właśnie te pąki, zwane chabao 茶苞 w odróżnieniu od „zwykłych” pąków nazywanych chaya 茶芽 – duże i grube, wielowarstwowe, przypominające pancerzyk owada, pąk liściowy topoli albo właśnie miniaturowy pęd bambusa, puchate od srebrzystego puszku, który je pokrywa – są surowcem, z którego wytwarza się Sunjian Cha. „Wytwarza się” to dużo powiedziane, bo obróbka pąków jest najprostsza z możliwych: po zbiorze po prostu pozwala się im naturalnie wyschnąć w zacienionym miejscu, aby palące górskie słońce ich nie uszkodziło. A ponieważ nie pochodzą z przycinanych do odpowiedniej wysokości krzewów uprawianych na plantacjach, tylko z dzikich, całkiem dorodnych drzew, zbieracze muszą wspinać się na nie podczas zbioru.
Oczywiście to bardzo rzadka herbata, po pierwsze dlatego, że takich starych, dziko rosnących drzew herbacianych jest niewiele i rosną one w zasadzie tylko na obszarze naturalnego występowania Camellia sinensis, po drugie, ponieważ wiekowe drzewa dają znacznie mniej pąków niż młode krzewy, a czas wegetacji, kiedy można zbierać pąki, to zaledwie 2-3 dni w roku. Na dodatek zbieranie pąków może uszkodzić drzewo, a nawet doprowadzić do jego śmierci, więc w ostatnich latach w Chinach zakazano podskubywania pąków ze starych drzew herbacianych. Moja herbata pochodzi z 2006 roku, czyli jeszcze sprzed wprowadzenia tego zakazu, dlatego udało mi się ją kupić jeszcze w stosunkowo rozsądnej cenie – wykupując dwa małe koszyczki z Sunjian Cha, czyli całość zapasów na stanie sklepu.
Ciekawe, że na Sunjian Cha nie trafiłam w herbacianych sklepach i herbaciarniach Chin i Tajwanu, a przypadkiem znalazłam ją… w zwykłym sieciowym sklepie z chińską herbatą na japońskiej prowincji. Bynajmniej nie znajduje się ona jednak w stałym asortymencie tej sieci. Po prostu miałam szczęście, że właściciel zdobył jej niewielką ilość podczas podróży do Chin. Na próżno przeglądałam chińskojęzyczne strony internetowe i moje chińskie księgi herbaciane w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na temat tej herbaty. Jedyne, co udało mi się znaleźć, to nieliczne wzmianki na stronach japońskich. Natomiast właściciel sklepu, w którym kupiłam Sunjian Cha, podczas degustacji (bo zgodnie z dobrym chińskim zwyczajem zostałam nią poczęstowana przed zakupem) pokazał mi dwie wydane na Tajwanie książki o Pu’erach, w których była mowa o tej herbacie. Z jednej z nich pochodzi zdjęcie, które jest ilustracją do dzisiejszego wpisu. Wygląda na to, że będę się musiała w najbliższym czasie o te książki postarać.
Jak wspomniałam, Sunjian Cha przypomina nieco świeżego, czyli nie poddawanego fermentacji wodui Pu’era. Ale pijąc ją po raz pierwszy w sklepie herbacianym, zaparzoną w szklanym czajniczku, miałam raczej skojarzenia z herbatą białą – podobnie jak ona była delikatna, o jasnym naparze, „cierpliwa w parzeniu” – pełnia łagodnego, lekko owocowego smaku dała się poznać dopiero w trzecim parzeniu. Jednak kiedy parzyłam ją sama w porcelanowym gaiwanie, w proporcjach wody względem liści bardziej zbliżonych do standardów gongfu cha, pojawił się subtelny, dymno-wędzony aromat suszonych owoców (świątecznego kompotu z suszu?), charakterystyczny dla niektórych świeżych Pu’erów. Nawet jednak parzona dość długo gorącą wodą była słodka i nie miała w sobie ostrego, gorzkiego smaku, który wielu osobom przeszkadza u Pu’erów świeżych, zwłaszcza tych młodych, przechowywanych krócej niż pięć lat. Jest więc Sunjian Cha bardzo wdzięczna w parzeniu – można parzyć ją wielokrotnie, długo ciesząc się jej smakiem i aromatem. Zalewa się ją bardzo gorącą wodą (powyżej 90°C) i koniecznie trzeba wylać pierwsze parzenie, bardzo krótkie, bo trwające zaledwie kilka sekund. W ten sposób płuczemy herbatę z kurzu i zanieczyszczeń, które mogą się do niej dostać podczas długiego przechowywania. A przechowywać można ją właściwie w nieskończoność (o ile potrafimy się powstrzymać przed wypiciem całego zapasu w ciągu tygodnia!), w koszyczku zapewniającym dostęp powietrza, z dala od obcych zapachów, światła i wysokiej temperatury, obserwując jak przez lata zmienia się jej subtelny smak i aromat. Cóż, wyjątkowa herbata – wyjątkowy smak, łączący cechy herbat tak skrajnie różnych jak Srebrne Igły i świeży Pu’er…
Jestem zafascynowany tą herbatą! Z tego co Pani napisała wyniki jednogłośnie ,że to wyśmienita herbata,szkoda tylko ,że tak trudno dostępna,bo przyznam ,że narobiła mi Pani na nią smaku:).
Pozdrawiam i czekam na dalsze ,równie interesujące wpisy.
P.S.W trakcie czytania ,zacząłem się zastanawiać jak ten koszyk nie dopuszcza do wylotu aromatu herbaty,jednak napisała Pani ,że tak się nie dzieje.Jak to możliwe? Są jakieś specjalne ścianki?
Nie wiem, ile kosztowały wspomniane koszyki, ale cena bliźniaczo podobnej herbaty w internetowych sklepach nie jest specjalnie wygórowana, niezależnie od wieku:
http://www.yunnansourcing.com/store/product.php?id_product=201
http://www.yunnansourcing.com/store/product.php?id_product=1627
http://www.norbutea.com/YaBao_WildWhiteTea?category_id=13
Można ją też kupić w Polsce: http://eherbata.pl/produkt/opis/879
Z doświadczenia mogę powiedzieć tyle, że w młodszej (zeszłorocznej) herbacie uderza swoista sosnowa świeżość, w porównaniu ze starszymi pąkami, które dają bardziej stonowany napar, z nutą dojrzałych owoców.
Herbata jest łatwo dostępna tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać, Ya Bao (bo tak też jest nazywana), jest dostępna we Wrocławskiej herbaciarni „Czajownia”. Jest tam dostępna w najwyższej jakości i świeżości. Tę unikalną herbatę można się napić na miejscu jak i wziąć „na wynos”, a jak ktoś nie jest z Wrocławia to mają konto na Allegro.
Można? Można.
W Yunnanie natomiast jest sprzedawana prawie wszędzie 🙂 Zwłaszcza na południu, tam gdzie każdy wieśniak, nie przejmując się specjalnie zakazami, zrywa pędy ze starych drzew herbacianych, których jest tu za dużo, by móc upilnować 🙂
Biała herbatka jest wyśmienita. dość duży wybór oraz naprawdę dobrą jakość można znaleźć tutaj.
http://rajskaherbata.pl/10-biala-herbata
Witam,
czy to może być np. ta herbata: 云南普洱茶 生茶七子饼 2011叶盛乔木茶 兰香 困鹿山普洱生茶 (nie znam chińskiego) ?
ps. niestety, ta co wymieniłem wyżej, to chyba aromatyzowana miętą jest… hmmm….