Dzioby i dziobki

Tytuł nietypowy, jak na wpis na bloga herbacianego, ale chodzi naturalnie o dzioby i dziobki naczyń herbacianych, czyli czajników i mórz herbaty. Ogólne opisywanie wad i zalet różnych kształtów tych naczyń, jeśli ma być w miarę szczegółowe, dałoby materiał na obszerny rozdział książki (ba, może nawet na całą książkę), więc postanowiłam się nimi zająć fragmentarycznie. Dlatego dzisiaj o dziobkach.

Dzioby nie mają zasadniczego wpływu na smak herbaty (z dwoma może wyjątkami, o których za chwilę), ale mają duże znaczenie dla estetyki parzenia i wygody parzącego. Poniższe uwagi to rezultat moich własnych doświadczeń i tego, czego nauczyłam się na kursach herbacianych na Tajwanie lub wyczytałam z książek.

  • Dziobek czajnika nie ma prawa rozszerzać się lejkowato u wylotu. Właściwie nigdy nie spotkałam takiego rozszerzającego się dziobka u żadnego chińskiego czajnika kamionkowego, ale zdarzało mi się je widywać w czajnikach autorstwa naszych rodzimych ceramików. Może to być ciekawe estetycznie, ale rezultat jest taki, że strumień herbaty, wąski u nasady dziobka, gdzie średnica jest mniejsza, kiedy dociera do jego ujścia, nie wypełnia światła dziobka całkowicie i wychodzi z niego brzydkim, nieregularnym strumieniem, którym trudno precyzyjnie trafić do czarki.
  • Kontytuując poprzedni punkt: dziobek musi być szerszy u nasady i zwężać się stopniowo ku wylotowi. Sprawia to, że napar w trakcie wylewania całkowicie go wypełnia i wydobywa się z czajniczka regularnym strumieniem, którym łatwiej trafić do czarki.
  • Dziobek czajnika nie może być zbyt długi, kręty i wąski. Jeśli taki jest, wylewanie herbaty z czajnika trwa długo, co przy parzeniu gongfu cha ma duże znaczenie, ponieważ w jego przypadku musimy dokładnie panować nad czasem parzenia, zwykle bardzo krótkim. Poza tym jeśli w zbyt długim i krętym dziobku utknie liść herbaty, niezwykle trudno go udrożnić.
  • Wysokość dziobka: jego wierzchołek powinien być dokładnie na wysokości „otworu wlotowego” czajnika (wybaczcie niezręczności językowe; jakoś przy opisywaniu szczegółów budowy czajniczka w języku polskim nie znajduję odpowiednich słów). Jeśli jest wyżej – podczas wylewania herbaty napar wydobywa się szczeliną spod przykrywki, zanim popłynie normalnie dziobkiem. Gdy jest zbyt nisko – nie możemy całkowicie napełnić czajnika, bo wrzątek ucieka z niego dziobkiem. Ma to wpływ na jakość parzenia – to właśnie wspomniana wyżej sytuacja, kiedy rodzaj dziobka ma znaczenie dla smaku herbaty parzonej w danym czajniczku.
  • W „morzach herbaty”, czyli dzbankach, do których przelewamy napar z czajnika, zanim trafi on do czarek, dziobek musi mieć odpowiedni „kąt wygięcia” i szerokość. Dziobek zbyt mocno wywinięty w dół sprawia, że strumień herbaty jest „nieprecyzyjny”. Efekt w przypadku dziobka zbyt szerokiego jest nieco inny, ale rezultat podobny: trudno bezbłędnie trafić do czarki i napar rozchlapuje się dookoła niej (pół biedy, jeśli parzymy na chapanie, gorzej jeśli czarki stoją bezpośrednio na stole). Jak trudno uformować dobry dziobek „morza herbaty” przekonałam się próbując zrobić dzbanek samodzielnie (bo zajmuję się też co nieco ceramiką). Wstyd się przyznać: wszystkie wykonane przeze mnie morza były kiepskie.
  • Zarówno w czajnikach jak i w „morzach herbaty” dziobek nie może być zbyt mały / krótki, bo nie będzie mógł uformować ładnego, prostego strumienia.
  • Ważna jest nasada dziobka, czyli miejsce, gdzie łączy się on z brzuścem czajnika. Powinna się znajdować w takim miejscu, które po przechyleniu czajnika, gdy wylewamy napar, znajduje się w jego najniższym punkcie. Takie umiejscowienie pozwala całkowicie opróżnić czajnik i przerwać parzenie. Jeśli nie wylejemy naparu całkowicie, w resztkach pozostającej w czajniku wody parzenie trwa nadal, co może skutkować gorzkim naparem w kolejnych parzeniach. To drugi przypadek, kiedy dziobek wpływa na jakość herbaty.
  • U nasady dziobka, w miejscu gdzie łączy się od z brzuścem, w chińskich czajniczkach zawsze znajduje się sitko, tzn. w ściance brzuścia nie ma jednego dużego otworu, którym herbata trafia do dziobka, tylko wiele małych dziureczek. Dzięki temu liście pozostają w czajniczku, a nie włażą do dziobka i do rzadkości należą sytuacje, kiedy dziobek się zapycha, lub liście trafiają do czarek. Niestety, odwrotnie jest w przypadku polskich i w ogóle zachodnich czajników – tutaj z kolei wewnętrzne sitko jest rzadkością i parząc herbatę musimy radzić sobie stosując dodatkowe akcesoria, np. osobne sitko lub specjalną papierową torebkę, w którą pakujemy listki przed umieszczeniem ich w czajniku. Nota bene, kiedy ostatnio parzyłam Baihao Yinzhen („Srebrne Igły”), mimo sitka wewnętrznego w czajniku dziobek uparcie się zapychał, a to dlatego, że podłużne, spiczaste pąki liściowe, z których wytwarzana jest ta herbata, ustawiały się w kierunku odpływu i końcówkami właziły w otwory sitka, skutecznie je zatykając. W takim wypadku konieczne jest użycie bambusowej lub rogowej „szpilki” chazan 茶簪, którą delikatnie lecz stanowczo wrażamy w dziobek, zmuszając listki do powrotu do wnętrza czajnika. Oczywiście przy długim i krętym dziobku jest to niemożliwe, a parzący musi się męczyć z na wpół zatkanym dziobkiem.
  • Na koniec taka uwaga, nieco przewrotna, biorąc pod uwagę to, co napisałam powyżej: naczynie wcale nie musi mieć dziobka, żeby dobrze się z niego wylewało herbatę. Mam tu na myśli oczywiście gaiwan czarkę z przykrywką. Kiedy już opanujemy technikę odpowiedniego trzymania gaiwana, okazuje się, że wystarczy jego ładnie wywinięta krawędź, żeby pięknie wylać z niego herbatę, precyzyjnie trafiając do czarki.

Tu dziobek trochę krótki...

… ale radzi sobie całkiem nieźle. Gdyby był jeszcze odrobinę krótszy, nie mógłby uformować ładnego strumienia.

Ale czajnik trzeba mocno przechylić, żeby całkowicie wylać napar - to ze względu na miejsce, gdzie dziobek łączy się z brzuściem.

Dziobek trochę za długi i kręty, choć ładny i pasuje do kształtu czajnika.

Wylewanie nie idzie zbyt dobrze, zwłaszcza na początku, kiedy czajnik jest pełen.

 

Dziobek typu "za dużo szczęścia na raz", zresztą podobnie jak reszta czajnika.

Na zdjęciu akurat tego nie widać, ale napar ma tendencję do wyciekania spod wieczka.

Ten mi przypomina lufę czołgu… Przysadzisty i trochę zbyt szeroki.

Ale nadspodziewanie fajnie leje:)

 

I wreszcie dziób idealny: kształt, wysokość wierzchołka, miejsce i sposób połączenia z brzuścem.

 

Pięknie kształtuje strumień i opróżnia czajnik do końca.

PODZIĘKOWANIE

Za powyższe nauki pragnę podziękować wszystkim czjanikom, w których miałam przyjemność parzyć herbatę. Dziobki miały często dalekie od ideału, co widać na załączonych zdjęciach. Jednak te niedoskonałe dziobki dużo mnie nauczyły i kto wie, czy miałabym tyle cennych wniosków, gdyby wszystkie były perfekcyjne. Dlatego każdemu z nich serdecznie dziękuję.

14 komentarzy »

  1. Paweł Osiecki |

    Oh;) W końcu bym musiał zebrać fundusze i kupić jakiś czajniczek z yixing, do tego gaiwan i czarki z niucharami. Szkoda że me fundusze są tak ograniczone młodym wiekiem…ehhh. Pozdrawiam;)

  2. Andrzej Bero |

    Aniu,
    Gratuluję pomysłu. Masz rację to temat na książkę. Szczególnie gdy do tych ogólnych zasad doda się jeszcze wyjątki np. idealnie lejące się czajniki w których koniec dzióbka znacznie wystaje ponad górną krawędź czerepu (na ale ty piszesz z perspektywy zisha). A gdyby tak jeszcze analizować kąt przycięcia dzióbka w stosunku do podstawy …eh.
    Anyway jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
    btw.Może tak kiedyś napisałabyś o czajnikach pod kątem ich kształtów i dopasowania do odpowiednich herbat, jeżeli taka zależność istnieje. Dzięki.

  3. A. Zhao |

    „Ten mi przypomina lufę czołgu… Przysadzisty i trochę zbyt szeroki.” Hahahah XD

  4. Anna Włodarczyk |

    Pawle: od czegoś trzeba zacząć! Ja zaczęłam od tego czerwonego malucha z krótkim dziobkiem. Jakiś super to on nie jest, ale i tak zawsze będzie bliski mojemu sercu. Jak widać nie zawsze uczucie żywione do czajnika przez jego właściciela jest wprost proporcjonalne do jego jakości:) Niczego mu oczywiście nie ujmując (czajnikowi, znaczy).
    Andrzeju: będziemy dalej badać temat, dzięki za propozycje zagadnień do zgłębienia!

  5. matiwan |

    Już chyba wcześniej na blogu poruszany był pobieżnie temat dzióbków o ile mnie pamięć nie myli 😉 . Temat ciekawy i niezwykle przydatny przy wyborze dzbanuszka, bo samą prawdą jest to co napisała Ania.
    Mi z kolei podobają się bardzo dwa ostatnie czajniczki, mają coś w sobie 🙂 .
    Dziękuję za kolejny niezwykle ciekawy wpis!

  6. A. Zhao |

    Dokladnie, ten sentyment jest pewnego rodzaju miloscia =) . Dostalem od mojego mistrza czajnik na pozegnanie, ktorego osobiscie uzywal do zaparzania najlepszych herbat. Teraz ja z niego parze co sie tylko da – i te dobre i te slabe herbaty i nie ma mowy o hodowaniu czajnika, bo po prostu wiaze sie z nim sentyment =) .

    Przy okazji pochwale sie moim nowym czajnikiem n_n : http://imageshack.us/g/696/yitongtianxia1.jpg/

  7. Anna Włodarczyk |

    Matiwan: tak, pisałam już ogólnie o kształtach czajników i wybieraniu czajnika, w których to wpisach poruszałam pobieżnie tamat dziobków. Jak słusznie zauważył Andrzej, warto też zgłębić np. temat kąta przycięcia dziobka względem podstawy, więc dziobkami, a tym bardziej ogólnie kształtem czajników jeszcze będziemy się zajmować.
    A.Zhao: ależ hoduj, go, hoduj! Z miłości,oczywiście:) A ten Twój nowy czajnik bardzo fantazyjny! Ale pod bogatym smoczym reliefem kryje się kształt tzw. „standardowego czajnika” (標準壺), który ma dobre proporcje i wszystkie elementy odpowiedniego kształtu i wielkości, więc na pewno parzy znakomicie.

  8. Anonim |

    To rzeczywiście temat na porządny rozdział w książce, albo na książkę 😉 .

    A. Zhao- rewelacyjny ten Twój czajniczek! Piękne zdobienia, ładna linia. Rewelacja. Lubię zdobioną ceramikę 😉 .
    Ja też zakupiłem nowy czajniczek/dzbanuszek (jak zwał tak zwał), ale raczej po taniości i nijak ma się do prezentowanych tutaj, ale też się pochwalę 😉 dziś właśnie do mnie dotarł.
    http://iv.pl/images/40633364320121216478.jpg
    http://iv.pl/images/59272584318659316720.jpg

  9. matiwan |

    Chyba nie podpisałem swojego postu z linkami który musiał zostać zaakceptowany. Ale to mój czajniczek ten z wpisu powyżej 😉

  10. Anna Włodarczyk |

    Matiwan: fajny ten Twój czajniczek! Porcelana jest zwykle tańsza od kamionki (chyba że porcelana jest świetna, a kamionka słaba), więc to naturalne, że mógł być całkiem „ekonomiczny”. Ładny kształt, dobre proporcje i chyba ręcznie malowany? Powinien być świetny do herbat zielonych.

  11. matiwan |

    Czy ręcznie malowany trudno stwierdzić, przy dzisiejszej technice wszystko jest możliwe 😉 .
    Niemniej malunki są ładne i schludne.
    Między innymi ceną przy jego kupnie się kierowałem i okazało się, że warto.
    Do zielonych jest znakomity, ale i z oolongami sobie radzi bardzo dobrze 🙂 .

  12. Anna Włodarczyk |

    W wielu przypadkach można stwierdzić, czy porcelana była ręcznie malowana, oglądając wzór pod lupą. Jeśli składa się z drobnych kropek, znaczy, że wzór był naklejony/nadrukowany. Jeśli natomiast jest jednolity, a zmiany kolorów są płynne, możemy z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że był zdobiony ręcznie.

  13. matiwan |

    Zrobiłem jak poradziłaś i muszę przyznać, że jest ręcznie malowany 😉 , widać drobne pociągnięcia pędzlem.

  14. Anna Włodarczyk |

    To super! Tak podejrzewałam.

Skomentuj:

(nie będzie publikowany)

  • Archiwum